Rozdział I: Nowe zlecenie
03. 07. 2013 r.
Adam nagle otworzył oczy. Był przerażony, a z jego równo zarośniętej twarzy skapywały krople potu. Ponownie miał sen o kobiecie, z krótkimi włosami i ciemniejszej karnacji, która porywała niemowlę. Nie wiedział czemu, ale czuł, że to on jest tym skradzionym dzieckiem ze snu. Kobieta powtarzała przy tym zawsze to samo zdanie: "Przeklęty starzec!". Następnie we śnie był dziwny przeskok i kobieta zabijała jego rodziców, Państwo Ebert. Prawie codziennie nękał go ten sen. Postanowił zamknąć oczy i spróbować nie myśleć o tym, tylko o ślicznych nagich kobietach, przy których właśnie leżał równie goły. Kobiety mocno były wtulone w jego dobrze zbudowane ciało, jak z okładki czasopisma, ale równie zarośnięte jak na twarzy. Kobiety widać pogrążone w błogim śnie, po rozkosznej nocy czuły się bezpieczne przy umięśnionym jubilacie.
Adam nagle otworzył oczy. Był przerażony, a z jego równo zarośniętej twarzy skapywały krople potu. Ponownie miał sen o kobiecie, z krótkimi włosami i ciemniejszej karnacji, która porywała niemowlę. Nie wiedział czemu, ale czuł, że to on jest tym skradzionym dzieckiem ze snu. Kobieta powtarzała przy tym zawsze to samo zdanie: "Przeklęty starzec!". Następnie we śnie był dziwny przeskok i kobieta zabijała jego rodziców, Państwo Ebert. Prawie codziennie nękał go ten sen. Postanowił zamknąć oczy i spróbować nie myśleć o tym, tylko o ślicznych nagich kobietach, przy których właśnie leżał równie goły. Kobiety mocno były wtulone w jego dobrze zbudowane ciało, jak z okładki czasopisma, ale równie zarośnięte jak na twarzy. Kobiety widać pogrążone w błogim śnie, po rozkosznej nocy czuły się bezpieczne przy umięśnionym jubilacie.
Kawalerka, w której pomieszkiwał była dość skromna i niechlujna. Na podłodze walały się puste puszki po piwach, butelki po wódce i taniego whisky. Ozdobą dla mieszkania była również kobieca bielizna, która zwisała nawet z żyrandola. Tapeta ze ścian była w wielu miejscach pozdzierana, a na suficie zalągł się paskudny grzyb. Jedyne dwa okna w mieszkaniu były otwarte na oścież, a z nich wydobywał się żar słonecznego dnia. Szafa stojąca przy lodówce brała przykład z okien, tylko, że jej drzwiczki były całkowicie wyłamane.
Dużo odwiedzających go osób upominało dyskretnie, a czasem chamsko, że ma dosłownie burdel w mieszkaniu. Myślę, że duża część z was by się tym przejęła. Lecz nie on, jemu nie przeszkadza życie w chlewie. Sprzątać może raz na pół roku, albo jak nie będzie dało się przejść przez pokój. Jest zadufanym w sobie trzydziestolatkiem, który zawsze stawia na swoim, jak widać na załączonym obrazku. Lubi się dobrze pobawić w klubach z dużą ilością alkoholu oraz z wieloma kobietami. Domówkami też nie pogardzi, jak tą z okazji swoich urodzin, która wczoraj miała miejsce. Wydawać by się mogło, że alkohol i seks to jedyne czym żyje. Codzienne libacje i orgie sprawiały mu jedyną radość życia. Lecz była jeszcze jedna rzecz dzięki, którą tak bardzo uwielbiał, kradzież. W wieku piętnastu lat został przyłapany na gorącym uczynku, podczas rabunku sklepu. Szczęście mu dopisywało ponieważ nie został władowany za kratki tylko przyłączony do LIGHT. Była to grupa między krajowa zajmująca się kradzieżą, wymuszeniami oraz nielegalnym handlem. Cechą charakterystyczną były dla nich czarne, skórzane płaszcze, które przywdziewali do pracy. Od tamtego czasu Adam pracował dla nich aż stał się jednym z najlepszych złodziei w Europie. Włamywał się już do różnych miejsc zaczynając od banków kończąc na prywatnych posiadłościach milionerów.
Słodką drzemkę przerwał mu okrutny dzwonek, widać bardzo zużytego telefonu. Otworzył oczy wystraszony. Rozejrzał się dookoła i uśmiechnął na widok kobiet. Lekko zaspany przedarł się przez nie, które mimo głośnych dźwięków nawet nie wstały.
– Ebert przy telefonie – odebrał telefon siadając na podłodze, a głos miał jeszcze zaspany.
– Ciężka noc przyjacielu? – odezwał się stłumiony głos w telefonie.
– Oczko? Gdzie ty jesteś? Ledwo Cię słyszę. – zapytał Adam przeglądając butelki na podłodze w poszukiwaniu łyka wódki.
Cezary w tym czasie biegł na bieżni w jego ulubionej siłowni. Od dziecka przerastał wszystkich, był najwyższym uczniem w klasie, teraz na studiach. Państwo Oczko – rodzice Cezarego – oraz Państwo Ebert są ze sobą bardzo zaprzyjaźnieni. Odkąd urodził się Cezary, Adam opiekował się nim jak młodszym bratem. Byli nierozłączni, Cezary zawsze dotrzymywał kroku Adamowi. Po czasie zmieniło się to, kiedy to młody Adam zaczął dorastać i kręcić się w towarzystwie złodziei. Nie dopuszczał Czarka blisko siebie, aby nikt nie zrobił mu krzywdy.
– Jak to gdzie jestem? Z rana tylko w jednym miejscu możesz mnie znaleźć – powiedział do słuchawki bluetooch na swoim uchu. – Powiem Ci impreza bardzo udana! Niezłe laseczki sprowadziłeś, to muszę przyznać.
Adam siedział dalej na podłodze. Właśnie miał odpowiedzieć Czarkowi, ale znalazł w końcu odrobinę wódki w butelce.
Słodką drzemkę przerwał mu okrutny dzwonek, widać bardzo zużytego telefonu. Otworzył oczy wystraszony. Rozejrzał się dookoła i uśmiechnął na widok kobiet. Lekko zaspany przedarł się przez nie, które mimo głośnych dźwięków nawet nie wstały.
– Ebert przy telefonie – odebrał telefon siadając na podłodze, a głos miał jeszcze zaspany.
– Ciężka noc przyjacielu? – odezwał się stłumiony głos w telefonie.
– Oczko? Gdzie ty jesteś? Ledwo Cię słyszę. – zapytał Adam przeglądając butelki na podłodze w poszukiwaniu łyka wódki.
Cezary w tym czasie biegł na bieżni w jego ulubionej siłowni. Od dziecka przerastał wszystkich, był najwyższym uczniem w klasie, teraz na studiach. Państwo Oczko – rodzice Cezarego – oraz Państwo Ebert są ze sobą bardzo zaprzyjaźnieni. Odkąd urodził się Cezary, Adam opiekował się nim jak młodszym bratem. Byli nierozłączni, Cezary zawsze dotrzymywał kroku Adamowi. Po czasie zmieniło się to, kiedy to młody Adam zaczął dorastać i kręcić się w towarzystwie złodziei. Nie dopuszczał Czarka blisko siebie, aby nikt nie zrobił mu krzywdy.
– Jak to gdzie jestem? Z rana tylko w jednym miejscu możesz mnie znaleźć – powiedział do słuchawki bluetooch na swoim uchu. – Powiem Ci impreza bardzo udana! Niezłe laseczki sprowadziłeś, to muszę przyznać.
Adam siedział dalej na podłodze. Właśnie miał odpowiedzieć Czarkowi, ale znalazł w końcu odrobinę wódki w butelce.
– Halo? – wydobył się ponownie głos Cezarego ze słuchawki.
Adam szybko skończył butelkę i kontynuował rozmowę z przyjacielem.
– Dzięki, ze mną imprezy zawszę są najlepsze. Ta Sara dobrze Ci w głowię zawróciła! – Zaczął się śmiać.
– Przestań, dobrze wiesz, że na razie nie to mi w głowię. Muszę przygotować się na rozmowę. To dla mnie ważne. – głos w słuchawce nagle spoważniał.
– Widzimy się dziś? Widzę parę butelek jeszcze do skończenia – uśmiechnął się po czym włączył telewizor.
– Wybacz, ale dziś nie dam rady. Mam masę roboty – odezwał się posmutniały Czarek.
– Rozumiem pracoholiku – zaśmiał się z lekkim żalem
– Mam prośbę do Ciebie, oddzwoń do swoich rodziców. Chcą Ci złożyć życzenia. Dawno nie gadaliście, a jak jest okazja to może dobry powód do pogodzenia się? Mają już swoje lata, śpieszmy się kochać bliskich… – tu przerwał mu Adam
– …Bo tak szybko odchodzą. Nie odzywałem się do niech już od lat. Oni zawsze wiedzą co jest dla mnie lepsze, wybacz, może za rok – lekko zdenerwował się.
Po wymienionych jeszcze paru zdaniach rozłączył się z Czarkiem. Spojrzał na telefon i zobaczył pięć nieodebranych połączeń od rodziców. Rzucił telefon w kąt pokoju gdzie spacerowały pająki wśród gąszczu pajęczyn. Wziął butelkę, przychylił ją lecz była puste. Zirytowany sytuacją puścił wolno butelkę w kierunku ściany gdzie rozbiła się w drobny mak. Jedna z kobiet lekko drygnęła.
– Witamy Państwa po krótkiej przerwie! – zabrzmiał głos kobiety dobiegającej z telewizora.
Adam spojrzał w telewizor i ujrzał tam prowadzącą wywiad Patrycję Kolo.
– Jest dziś z nami gość specjalny! Prowadzi on polski oddział Welcome to World (WtW). Jest to globalna firma, a Polska ma zaszczyt korzystania z jej usług! Przed wami Konrad Chrobry! – oznajmiła bardzo zadowolona prowadząca wskazując na zbliżającego się Konrada.
Konrad mimo iż przeżył pół wieku wyglądał na dość zadbanego mężczyznę. Jak zwykle można było go zobaczyć w eleganckim garniturze, za który zapłacił duże pieniądze. Na twarzy były widać lekkie znaki starości, lecz nie rzucały się tak bardzo w oczy, a raczej dodawały mu swojego uroku. Również charakterystyczne było dla niego to, że nawet jak się śmiał ciągle wyglądał na rozeźlonego.
– Proszę usiądź Konradzie. – zaprosiła go pogodnym głosem Patrycja.
– Wolał bym, abyś mówiła mi panie Chrobry, bądź dyrektorze Chrobry… Dziękuje za zaproszenie Patrycjo. Jest mi niezmiernie miło. – powiedział surowo Konrad.
– Więc dyrektorze Chrobry, Pańska firma zajmuje się dofinansowaniami dla szpitali, zaopatrujecie wojsko oraz policje. – wyczytała z kartki.
– Dokładnie tak, również straże pożarne mają u nas wsparcie. Welcome to World jest przyszłością tego świata. Wprowadzamy na rynek najnowsze technologie, które miejmy nadzieje umilą oraz uratują życie ludziom. Polska wciąż goni zachodni rynek, ale już niedługo dzięki tej korporacji możemy go nawet przegonić. – odpowiedział dumny dyrektor ze sztucznym uśmiechem na twarzy.
– Bardzo ambitne plany, miejmy nadzieje, że się uda – uśmiechnęła się i przewróciła kartkę ze swoim scenariuszem rozmowy. – Na świecie jak i w Polsce wzrasta liczba przestępstw. Mówi się o wprowadzeniu specjalnych jednostek do walki z tego typu zagrożeniem. Czy możemy tu mówić o legendarnych super bohaterach? – zapytała zaciekawiona Patrycja
– Super bohaterzy? – roześmiał się głośno – Proszę mnie nie rozśmieszać… Owszem mamy plan wprowadzić specjalne jednostki do walki z tego typu zagrożeniem, ale super bohaterowie to tylko komiksy, filmy oraz bajki opowiadane dzieciom na dobranoc… – w tym momencie przerwał wypowiedź Konrada Adam, który wyłączył telewizor.
– Jak ja ich nie cierpię… Sztuczna suka – zdenerwował się.
Wstał i podszedł do okna zaczerpnąć świeżego powietrza. Jedyne co poczuł to smród paszy dla zwierząt ciągnącej się z pewnego zakładu pracy, a także szambo i inne różnie nieprzyjemne zapachy. Mimo słonecznego dnia, oprócz smrodu czuć było dobijającą aurę życia w tym smutnym mieście. Zero atrakcyjności, a codzienna szarość przyćmiewa zapał do życia. Na każdym rogu niechlujne graffiti oszpecające bloki z wielkich płyt. Siedlce wciąż goniły większe miasta, ale daleko było do tego.
Mam dość życia w tym mieście. Ciągłe korki na drogach przez ludzi wiecznie spieszących do pracy, którzy nawet na chwilę nie zatrzymają się kiedy żebrak leżący na ulicy prosi ich o pomoc. Przez ciągłą pogoń za pieniędzmi ludzie zapominali wartości, których powinni byli być nauczeni, ale cóż się im dziwić, kiedy muszą pracować nawet po trzy etaty, żeby dożyć kolejnego miesiąca. Nie to co ja... Smutne, lecz prawdziwe. Co drugie obskurne osiedle oszpecały puszki i butelki po piwach, pety na chodnikach były wręcz ozdobą, którą każdy wyrzucał dokładając swój udział w zdobieniu uliczek. Place zabaw za dnia były oblegane przez dzieci, z racji, że były wakacje. Zaś wieczorami zmieniały się w siedliska dosyć niebezpieczne, gdyż kręciły się tam grupki dresiarzy. Można było ich podzielić na dwie kategorie. Dorosłych, którzy mieli po sześcioro dzieci i utrzymywali się z zasiłków, bo byli tacy "biedni", albo właśnie ich dzieci, które szły w ich ślady.
W tym samym momencie ponownie zadzwonił telefon. Adam wyskoczył z transu myśli. Spojrzał w róg na telefon. Zdenerwował się.
– Kogo, kurwa, jeszcze niosą! – wykrzyczał podnosząc telefon.
Lecz jego bujne włosy stanęły mu dęba jak zobaczył kto dzwoni. Był to Bruno Tukan, szef LIGHT.
– Kurwa… Tylko nie dziś – zdenerwował się Adam.
Niechętnie odebrał telefon i przyłożył powoli do ucha.
– Jak się miewa jubilat? Wyspany? To dobrze! Robota Cię czeka, jubiler, bądź gotowy za godzinę!
Adam szybko skończył butelkę i kontynuował rozmowę z przyjacielem.
– Dzięki, ze mną imprezy zawszę są najlepsze. Ta Sara dobrze Ci w głowię zawróciła! – Zaczął się śmiać.
– Przestań, dobrze wiesz, że na razie nie to mi w głowię. Muszę przygotować się na rozmowę. To dla mnie ważne. – głos w słuchawce nagle spoważniał.
– Widzimy się dziś? Widzę parę butelek jeszcze do skończenia – uśmiechnął się po czym włączył telewizor.
– Wybacz, ale dziś nie dam rady. Mam masę roboty – odezwał się posmutniały Czarek.
– Rozumiem pracoholiku – zaśmiał się z lekkim żalem
– Mam prośbę do Ciebie, oddzwoń do swoich rodziców. Chcą Ci złożyć życzenia. Dawno nie gadaliście, a jak jest okazja to może dobry powód do pogodzenia się? Mają już swoje lata, śpieszmy się kochać bliskich… – tu przerwał mu Adam
– …Bo tak szybko odchodzą. Nie odzywałem się do niech już od lat. Oni zawsze wiedzą co jest dla mnie lepsze, wybacz, może za rok – lekko zdenerwował się.
Po wymienionych jeszcze paru zdaniach rozłączył się z Czarkiem. Spojrzał na telefon i zobaczył pięć nieodebranych połączeń od rodziców. Rzucił telefon w kąt pokoju gdzie spacerowały pająki wśród gąszczu pajęczyn. Wziął butelkę, przychylił ją lecz była puste. Zirytowany sytuacją puścił wolno butelkę w kierunku ściany gdzie rozbiła się w drobny mak. Jedna z kobiet lekko drygnęła.
– Witamy Państwa po krótkiej przerwie! – zabrzmiał głos kobiety dobiegającej z telewizora.
Adam spojrzał w telewizor i ujrzał tam prowadzącą wywiad Patrycję Kolo.
– Jest dziś z nami gość specjalny! Prowadzi on polski oddział Welcome to World (WtW). Jest to globalna firma, a Polska ma zaszczyt korzystania z jej usług! Przed wami Konrad Chrobry! – oznajmiła bardzo zadowolona prowadząca wskazując na zbliżającego się Konrada.
Konrad mimo iż przeżył pół wieku wyglądał na dość zadbanego mężczyznę. Jak zwykle można było go zobaczyć w eleganckim garniturze, za który zapłacił duże pieniądze. Na twarzy były widać lekkie znaki starości, lecz nie rzucały się tak bardzo w oczy, a raczej dodawały mu swojego uroku. Również charakterystyczne było dla niego to, że nawet jak się śmiał ciągle wyglądał na rozeźlonego.
– Proszę usiądź Konradzie. – zaprosiła go pogodnym głosem Patrycja.
– Wolał bym, abyś mówiła mi panie Chrobry, bądź dyrektorze Chrobry… Dziękuje za zaproszenie Patrycjo. Jest mi niezmiernie miło. – powiedział surowo Konrad.
– Więc dyrektorze Chrobry, Pańska firma zajmuje się dofinansowaniami dla szpitali, zaopatrujecie wojsko oraz policje. – wyczytała z kartki.
– Dokładnie tak, również straże pożarne mają u nas wsparcie. Welcome to World jest przyszłością tego świata. Wprowadzamy na rynek najnowsze technologie, które miejmy nadzieje umilą oraz uratują życie ludziom. Polska wciąż goni zachodni rynek, ale już niedługo dzięki tej korporacji możemy go nawet przegonić. – odpowiedział dumny dyrektor ze sztucznym uśmiechem na twarzy.
– Bardzo ambitne plany, miejmy nadzieje, że się uda – uśmiechnęła się i przewróciła kartkę ze swoim scenariuszem rozmowy. – Na świecie jak i w Polsce wzrasta liczba przestępstw. Mówi się o wprowadzeniu specjalnych jednostek do walki z tego typu zagrożeniem. Czy możemy tu mówić o legendarnych super bohaterach? – zapytała zaciekawiona Patrycja
– Super bohaterzy? – roześmiał się głośno – Proszę mnie nie rozśmieszać… Owszem mamy plan wprowadzić specjalne jednostki do walki z tego typu zagrożeniem, ale super bohaterowie to tylko komiksy, filmy oraz bajki opowiadane dzieciom na dobranoc… – w tym momencie przerwał wypowiedź Konrada Adam, który wyłączył telewizor.
– Jak ja ich nie cierpię… Sztuczna suka – zdenerwował się.
Wstał i podszedł do okna zaczerpnąć świeżego powietrza. Jedyne co poczuł to smród paszy dla zwierząt ciągnącej się z pewnego zakładu pracy, a także szambo i inne różnie nieprzyjemne zapachy. Mimo słonecznego dnia, oprócz smrodu czuć było dobijającą aurę życia w tym smutnym mieście. Zero atrakcyjności, a codzienna szarość przyćmiewa zapał do życia. Na każdym rogu niechlujne graffiti oszpecające bloki z wielkich płyt. Siedlce wciąż goniły większe miasta, ale daleko było do tego.
Mam dość życia w tym mieście. Ciągłe korki na drogach przez ludzi wiecznie spieszących do pracy, którzy nawet na chwilę nie zatrzymają się kiedy żebrak leżący na ulicy prosi ich o pomoc. Przez ciągłą pogoń za pieniędzmi ludzie zapominali wartości, których powinni byli być nauczeni, ale cóż się im dziwić, kiedy muszą pracować nawet po trzy etaty, żeby dożyć kolejnego miesiąca. Nie to co ja... Smutne, lecz prawdziwe. Co drugie obskurne osiedle oszpecały puszki i butelki po piwach, pety na chodnikach były wręcz ozdobą, którą każdy wyrzucał dokładając swój udział w zdobieniu uliczek. Place zabaw za dnia były oblegane przez dzieci, z racji, że były wakacje. Zaś wieczorami zmieniały się w siedliska dosyć niebezpieczne, gdyż kręciły się tam grupki dresiarzy. Można było ich podzielić na dwie kategorie. Dorosłych, którzy mieli po sześcioro dzieci i utrzymywali się z zasiłków, bo byli tacy "biedni", albo właśnie ich dzieci, które szły w ich ślady.
W tym samym momencie ponownie zadzwonił telefon. Adam wyskoczył z transu myśli. Spojrzał w róg na telefon. Zdenerwował się.
– Kogo, kurwa, jeszcze niosą! – wykrzyczał podnosząc telefon.
Lecz jego bujne włosy stanęły mu dęba jak zobaczył kto dzwoni. Był to Bruno Tukan, szef LIGHT.
– Kurwa… Tylko nie dziś – zdenerwował się Adam.
Niechętnie odebrał telefon i przyłożył powoli do ucha.
– Jak się miewa jubilat? Wyspany? To dobrze! Robota Cię czeka, jubiler, bądź gotowy za godzinę!
Komentarze
Prześlij komentarz